5 rzeczy, których nauczyły mnie dzieci z Zespołem Downa

Październik był miesiącem budowania świadomości na temat Zespołu Downa. Działo się w związku z tym wiele dobrych rzeczy, w wielu miastach. Naszła mnie refleksja, że przecież mogłabym opowiedzieć wiele historii o moich uczniach, o ich rodzinach, o ich życiu. Napisałam nawet na ten temat wpis, ale zabrakło mi chyba odwagi, żeby go opublikować. Pomyślałam sobie, co by było gdybym wybrała w życiu inną drogę, inną pracę? I właśnie dlatego powstał ten wpis. Czego nauczyłam się podczas pracy, zabawy, a czasem po prostu bycia z moimi wspaniałymi uczennicami i uczniami z Zespołem Downa?

1. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi, a świat różnorodny.

Z. lubiła rzucać na mnie zaklęcia, raz nawet jej się udało i przez kilka chwil nie mogłam nic powiedzieć. M. dawała ciche koncerty przepełnione utworami z Krainy Lodu. W. była bardzo bystra i błyskawicznie rozwiązywała wszystkie zadania na lekcji, choć tak trudno było jej się poruszać. M. czytał pięknie wszystko co mu napisałam, ale kiedy miał coś powiedzieć milczał jak zaklęty. P. często marudził pod nosem na mnie słowami “masakra Dagmara”, ale zawsze w ostateczności pełny troski i pobłażliwości mówił “Ok Daga”. Każdy z moich uczniów był i jest wyjątkowy, bez kopii zapasowej 🙂 Łączy ich Zespół Downa, ale często niewiele poza nim. Każdy inaczej się śmieje, komunikuje, ma inne zainteresowania, inne trudności i smutki. Tak różny jest właśnie świat i ludzie. Przy takiej różnorodności trochę szkoda podzielić ludzi na tych z Zespołem Downa i bez – prawda?

2. Empatia, empatia i jeszcze raz empatia.

Prawie zawsze do pracy wstaję z uśmiechem i pełna energii. Możecie mi wierzyć lub nie, ale tak właśnie jest. Aż tu nagle pewnego dnia – cicha tragedia bez powodu. Pogoda nie taka, świat zły, ludzie jacyś straszni i mój nastrój poza skalą wszelako rozumianego szczęścia. Weszłam do klasy z taką miną, jak nie ja, usiadłam ciężko na krześle przy pierwszej ławce. Bez słowa podeszła do mnie A.
O nic nie zapytała. Przytuliła mnie mocno i powiedziała “Dzień dobry Dagmarko”. Zobaczyłam jej buzię, była smutna. Zapytałam dlaczego jest smutna. Odpowiedziała: “Bo Ty jesteś smutna Dagmarko”. Wiecie jak to jest, czasami ktoś zobaczy, że z nami nie najlepiej i poklepie po ramieniu, powie “Będzie dobrze”, “Nie martw się”. Ale kto zdobędzie się na odwagę, żeby pobyć w tym smutku z nami? To jest właśnie empatia – współodczuwanie. Wspólna radość, ale też wspólny smutek.

3. Myślisz, że wszystko już wiesz? To pomyśl jeszcze raz.

“Jak można tego nie rozumieć?!”. “Ile czasu można zakładać buty?!” Kto z nas nigdy tego nie powiedział/nie pomyślał niech pierwszy rzuci kamień. No właśnie. Często denerwuje nas nieporadność innych ludzi. Czy sami jesteśmy wobec siebie tacy krytyczni? To co nam wydaje się proste, łatwe i oczywiste wcale nie musi takie być w oczach kogoś innego. Księgową może denerwować fakt, że nadal nie rozumiemy czym jest dochód, a czym przychód. Zapalony matematyk może być zdziwiony faktem, że dla większości ludzi na świecie całki nie są czymś oczywistym. Akceptacja tego, że ktoś czegoś nie potrafi, że robi coś inaczej niż my i wyrozumiałość to klucz do dobrej relacji z ludźmi. Skoro potrafisz coś lepiej, szybciej – super! Masz okazję pomóc innym, ale nie oceniaj ich przez pryzmat samego siebie. Kiedyś ktoś może tak niechybnie ocenić Ciebie.

4. To jak wygląda świat, zależy od każdego z nas.

Akceptacja. Tolerancja. To łatwe słowa i trudne czyny. Czy faktycznie tak na codzień jesteśmy tolerancyjni i akceptujemy różnorodność tego świata? A może akceptujemy tylko tę różnorodność, która mieści się w granicach “normalności”? Będąc w Małym Tybecie pomyślałam sobie “Jak ten świat jest dziwnie skonstruowany. Tu wszyscy mają okrągłe buzie i lekko skośne oczy. Przecież tutaj moje dzieci nie wyróżniałyby się. No może trochę kolorem skóry, ale na pewno nikt nie zwracał by na nie uwagi, tak jak w Polsce. Nie czułyby tu na sobie tych spojrzeń.” To jak to z nami jest? Jesteśmy tolerancyjni, czy tylko tak mówimy?

Pamiętam jak do naszej klasy dołączył D., chłopiec z Ukrainy. Pierwszą osobą, która do niego podeszła była M. Dzielna dziewczynka z Zespołem Downa dla której nie miało znaczenia to skąd D. przyjechał i to, że mówi w zupełnie innym języku. Był jej nowym kolegą, był nowym chłopcem w naszej klasie.

To co będzie społeczeństwo oburzać, a na co nie będziemy zwracać uwagi zależy od każdego z nas. Zacznijmy te zmiany od siebie.

5. Zwolnij, uśmiechnij się, pobądź sobą.

Przy moich uczniach nauczyłam się bycia sobą, zdjęcia maski. Skoro oni akceptują nas takimi jakimi jesteśmy, dlaczego my nie możemy tego zrobić? Po co udawać? To ja, z wszystkimi moimi wadami i zaletami. Nikt z nas nie jest doskonały, tacy ludzie nie istnieją. Więc bądźmy sobą.

To już trochę truizm, stwierdzenie, że wszyscy pędzimy, że świat pędzi. To właśnie przy dzieciach, które uczą się wolniej, ubierają się wolniej i żyją wolniej nauczyłam się cierpliwości. Zostawię Was z otwartym pytaniem: Lepiej, żeby one były szybsze, czy my wolniejsi? <3

3 odpowiedzi na “5 rzeczy, których nauczyły mnie dzieci z Zespołem Downa”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *